Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wadowice. Te drzewa to tykająca bomba? Są pod ochroną

Bogumił Storch
Prezes Szewczyk ostrzega, że to drzewo może w każdej chwili przewrócić się na przechodniów
Prezes Szewczyk ostrzega, że to drzewo może w każdej chwili przewrócić się na przechodniów Bogumił Storch
Jesiony trzeba ściąć, bo runą na ludzi! – ostrzega właściciel działki w centrum miasta. Burmistrz się na to nie zgadza. Tłumaczy, że teren jest pod ochroną.

Trzy wysokie jesiony zasadzone jeszcze w latach 70. rosną na niewielkim placu pomiędzy budkami handlarzy, małym parkingiem i skrzyżowaniem ulic Lwowskiej i Matki Boskiej Fatimskiej w Wadowicach.

To ścisłe centrum miasta a chodnik pod drzewami należy do bardzo ruchliwych miejsc. Właściciel działki, PSS Społem Wadowice, ostrzega że całe jesiony lub ich gałęzie przy silnym wietrze mogą runąć na pieszych i samochody.

– Drzewa są w fatalnym stanie. To jedno najbliżej chodnika, musieliśmy zabezpieczyć prowizorycznie grubym sznurem przywiązanym do budynku. Wszystkie są słabo ukorzenione, bo w tym miejscu kilka razy przekopywano ziemię – mówi Zenon Szewczyk, prezes Społem.

Na prośby najemców, którzy prowadzą interesy oraz po apelu kierowców drzewa zdecydowano się wyciąć. Szewczyk tłumaczy, że mimo złożonych wniosków od Urzędu Miasta, urzędnicy od dwóch lat nie chcą mu wydać na to zezwolenia.

Wprowadzona od tego roku tzw. ustawa Szyszki, pozwala na to, by właściciel mógł bez pozwolenia ściąć drzewo na własnej posesji, ale nie w przypadku, gdy dotyczy to prowadzeniu działalności gospodarczej.
– I my jesteśmy takim wyjątkiem. Niestety, już dwa razy dostaliśmy odpowiedź odmowną. Nie zamierzam ciągać się teraz z urzędnikami po sądach, ale chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że jak stanie się coś złego, to oni będą mieć ludzką krzywdę na sumieniu, a nie my – rozkłada ręce prezes Szewczyk. - Kilkanaście dni temu runęło na chodnik na tej samej ulicy inne drzewo, które było w o wiele lepszym stanie niż nasze. Cudem nikt nie zginął - zaznacza.

Na wycinkę kategorycznie nie zgadza się burmistrz Wadowic Mateusz Klinowski.
– Te drzewa uratowałem rok temu. Dzisiaj właściciel terenu ponownie próbuje je usunąć, na co nie będzie mojej zgody. Tyle przynajmniej możemy zrobić, by zatrzymać szaleństwo wycinki – mówi stanowczo.

Gdy burmistrz starał się wytłumaczyć z tej decyzji na portalu społecznościowym to mieszkańcy ostro go skrytykowali.
– Musi ono komuś runąć na głowę, żeby pan burmistrz był łaskaw pozwolić je usunąć? Ileż to ono daje nam tego tlenu? Czy to warte jest ludzkiego życia? – dziwi się pani Anna, mieszkanka Wadowic.

Burmistrz nie zamierza jednak zmieniać zdania.
– Te wszystkie drzewa są zdrowe i znajdują się na terenie zabytkowego centrum miasta, o którego zachowanie stale dbamy. I dlatego właśnie mnie obchodzą. Dokładnie tak, jak powinny obchodzić każdego burmistrza – przekonuje Mateusz Klinowski.

Zobacz też: Dlaczego warto dbać o środowisko?

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na andrychow.naszemiasto.pl Nasze Miasto