Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rządowa dotacja na pijackie libacje i onanizm u Kononowicza? Sprawdzą czy patostreamer z południa Polski go wykorzystuje

Bogumił Storch
Bogumił Storch
2016 rok. Krzysztof Kononowicz w sądzie
2016 rok. Krzysztof Kononowicz w sądzie Anatol Chomicz kurier poranny / gazeta wspolczesna / polska press
W związku z treścią niniejszego artykułu informujemy, że Sławomir Nowak wystąpił z powództwem o ochronę dóbr osobistych. To Sławomir Nowak, patostreamer z południa Polski a nie, jak błędnie podejrzewają niektórzy dziennikarze, skrajny nacjonalista z Podlasia, ma wykorzystywać słynnego Krzysztofa Kononowicza. I może mieć na sumieniu znacznie poważniejsze przewinienia. Może chodzić m.in. o wyłudzanie dotacji na firmę produkującą szokujące treści internetowe. Bardzo popularne. Obejrzano je łącznie już ponad 77 milionów razy. Nowak wskazuje nam jednak innego winnego: kontrowersyjnego aktywistę z Białegostoku. Po interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich sprawie ma znów przyjrzeć się prokuratura.

Rzecznik Praw Obywatelskich interweniuje w sprawie białostoczanina Krzysztofa Kononowicza. Schorowany mężczyzna przed laty zasłynął jako kontrowersyjny kandydat na prezydenta, a obecnie jest o nim głośno z powodu internetowej działalności. Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich mężczyzna może być ofiarą patostreamingu i wykorzystywania w sieci. Dotarliśmy do mieszkańca południa Polski, który stoi za tym biznesem. Jak się tłumaczy?

Przypomnijmy. O sprawie pisaliśmy już wiosną tego roku. 48 godzin po opublikowaniu tamtego tekstu Krzysztof Kononowicz trafił do szpitala. Był podobno głodny, odwodniony, na pewno z nieleczoną cukrzycą. Na jednej z licznych transmisji "na żywo" prosił widzów o pomoc. "Znęcają się nade mną, nie mogę głośno mówić". Czy stał się ofiarą patostreamerów?

Życie Kononowicza trafiło pod lupę dziennikarzy, prokuratorów a nawet ... rządowych instytucji. W październiku jedna z nich postanowiła zareagować. Rzecznik Praw Obywatelskich Krzysztof Więcek z urzędu podjął sprawę wykorzystywania Kononowicza przez patostreamerów. Zaniepokojenie RPO wzbudziło publiczne udostępnienie jego wizerunku w nagraniach i przedstawiania go w sposób bardzo niekorzystny, wprost pozbawiający godności.

Z analizy materiałów mediów wynika, że w mieszkaniu i na posesji tej osoby znajdują się kamery z nagrywaniem dźwięku. Wykorzystywane są one do transmisji internetowej życia tej osoby i współlokatorów. Treści nagrań często mają charakter wulgarny, przemocowy, a przede wszystkim uwłaczający godności tej osoby. Osoba, której nagrania dotyczą, nie jest świadoma sytuacji, w jakiej się znajduje - napisano w oświadczeniu RPO.

Podkreślono zależność Kononowicza od zarządzających kanałem internetowym i portalami społecznościowymi oraz nieświadomość zysków uzyskiwanych przez udostępniających jej wizerunek, gdyż, jak napisano, ofiarami mogą tu być osoby o ograniczonej poczytalności.

Marcin Więcek wyjaśnił, że ma poważne wątpliwości co do zgodności z prawem upublicznienia wizerunku Kononowicza. Zwrócił się też do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych Jana Nowaka o wszczęcie postępowania administracyjnego "w przedmiocie naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych odnośnie do przetwarzania danych dotyczących osoby, o której mowa". Z kolei w piśmie do Prokuratury Rejonowej w Białymstoku RPO przekonuje, że "patostreamerzy naruszają nie tylko dobra osobiste osób występujących w publikowanych nagraniach, ale także zagrażają dobrom ogólnospołecznym"

Prokuratura

Dla białostockich (Kononowicz jak wiadomo mieszka na Podlasiu) śledczych temat jednak wcale nie jest nowy. Tutaj już od co najmniej dwóch lat docierały zawiadomienia odnośnie kontrowersyjnej działalności i możliwości nękania Kononowicza, jednak żadne z nich nie skończyło się postawieniem komukolwiek zarzutów. Sam zainteresowany twierdził bowiem, że wszystko jest w porządku. Zdaniem wielu internautów, był już wtedy wtedy zastraszony lub zmanipulowany przez ludzi, którzy obecnie sterują jego całym życiem.

Potencjalny pokrzywdzony zaprzeczał, by działa mu się krzywda i był ofiarą wykorzystywania w sieci - wyjaśnia Wojciech Zalesko prokurator Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.

Mimo umorzenia postępowań karnych, śledczy i tak zdecydowali, że wystąpią do sądu z wnioskiem o przymusowe umieszczenie Kononowicza w Domu Pomocy Społecznej. Posiedzenie sądu w tej sprawie ma się wkrótce odbyć. Rzecznik Praw Obywatelskich chce też, żeby prokurator jeszcze raz przyjrzał się problemowi nagrań z udziałem mężczyzny oraz jego współlokatora. Jak ustaliliśmy, sprawa jest bardzo złożona i jeszcze bardziej szokująca.

2016 rok. Krzysztof Kononowicz w sądzie
2016 rok. Krzysztof Kononowicz w sądzie Anatol Chomicz kurier poranny / gazeta wspolczesna / polska press

Kto żeruje na Kononowiczu i Suchodolskim?

"Życie niespełna 60-letniego mężczyzny od kilku lat można podglądać na kanale Youtube za sprawą wysiłków jego "patrona" Adama Cz. (to znany w Białymstoku działacz kojarzony ze skrajną prawicą, któremu niedawno prokuratura postawiła zarzut nawoływania do nienawiści na tle antysemickim)" - pisały dwa tygodnie temu portale. Z naszych ustaleń wynika, że nie ma to wiele wspólnego z prawdą. Cz. od blisko dekady nie ma już bowiem żadnego wpływu na Kononowicza.

Za wszystkim stoi tak naprawdę 40-latek z południa Polski. Na imię ma Sławek. Na nazwisko Nowak. Tak wynika m.in z licznych w ostatnich dniach publikacji na jego temat w ogólnopolskich mediach, m.in. w "Newsweek".

Czemu ludzie go nienawidzą?

To on publikuje nagrania z Kononowiczem i jego nieco nieporadnymi życiowo kompanami na swoim kanale, a właściwie wielu kanałach na portalu Youtube. Do niego też trafiają zyski z tej działalności. Według różnych mediów w niecałe dwa lata było to co najmniej 77 mln wyświetleń. Zyski eksperci oszacowali od ok. 8 do nawet 20, 30 i 50 tysięcy złotych miesięcznie.

Sławek nic sobie nie robi z tego, że wielu internautów zgłasza jego działalność do różnych instytucji jako szkodliwą. Portal Youtube nie chce zamknąć mu kanału, bo Nowak, który nazywany jest też "Centaurem" zaczął wszystko cenzurować a to, co najbardziej drastyczne, dzieje się już poza kadrem albo na treściach płatnych - premium. Te ostatnie, jak sam się swego czasu publicznie pochwalił, udostępnia za dodatkową opłatą - przekonuje nasz rozmówca, mieszkaniec Krakowa, który od dłuższego czasu obserwuje działalność tego patostreamera.

Patostremer się skarży: hejtują nawet moją żonę i dziecko, stalkują nas

Dom Sławka. Mała, górska wieś, na granicy województwa śląskiego i małopolskiego. Kiedyś montował ludziom kamery monitoringu i marzył o karierze internetowego celebryty. Dziś woli je montować w domach osób nieporadnych życiowo, uzależnionych, których życie uwielbiają podglądać internauci.

Mieszka tu z małym synkiem i z żoną. Stąd zarządza swym patostreamingowym imperium. Zajadając ulubione rogaliki przez liczne kamery obserwuje co dzieje się na podwórku Kononowicza, kto do niego przychodzi, o czym z nim rozmawia. Dzięki temu na przykład o niezapowiedzianej kontroli u "podopiecznego" przez pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku Nowak może wiedzieć pierwszy, choć sam siedzi w pokoju przy laptopie na drugim końcu Polski.

Ma całkowitą kontrolę na kanałami Kononowicza a wcześniej też Suchodolskiego i zyskami z tych nagrań. Posiada zdalny dostęp do ich telefonów i to on decyduje z kim mogą rozmawiać a z kim nie. Dzięki temu łatwo może manipulować oboma panami, którzy nie są w ogóle świadomi sytuacji. Widziałem nawet SMS, w których Sławek żąda dostępu do konta bankowego jednego z nich - opowiada nasz informator.

Sławomir Nowak z rozmowie z "Krakowską" temu nie zaprzecza.

To są moje kanały, nie Kononowicza. Z kolei hasło do konta bankowego Suchodolskiego rzeczywiście było mi potrzebne, żeby sprawdzać czy otrzymuje przelewy za transmisje internetowe. Ostatecznie jednak nie otrzymałem tego hasła - zapewnia.

- Mam też dostęp do monitoringu na wyraźną prośbę właściciela posesji, czyli Kononowicza. Korzystam z niego, jeśli dochodzi do wtargnięcia lub dewastacji, przygotowuje materiały dla policji, mają ze mną kontakt, jeśli zachodzi taka potrzeba. Nagrania nie są archiwizowane, są nadpisywane w pętli, można cofnąć się tylko kilka dni do tyłu - dodaje.

Sam przyznaje, że ma nadal ma zdalny dostęp do telefonu i laptopa swoich "podopiecznych". Po co?

Służą do tego specjalne programy do pomocy zdalnej i nie są to programy szpiegowskie. W momencie połączenia, tapeta znika, robi się czarne tło i użytkownik widzi, co się dzieje na ekranie komputera. Tego typu możliwość była wykorzystywana przeze mnie tylko na ich prośbę i tylko w dobrych celach. Robiłem tak, gdy filmy były nagrane, ale nie przesyłały się na chmurę. To ja w imieniu Majora Suchodolskiego i na jego prośbę zgłaszałem filmy nagrane z jego udziałem przez innych ludzi, takie na których na przykład wącha rozpuszczalnik w lesie - tłumaczy się Sławek.

Zapewnia, że sam takich nagrań nie publikuje.

Stop - klatka z internetowego nagrania. Major Suchodolski odurza się rozpuszczalnikiem w lesie. W czasie jednej z takich sesji zostanie pobity przez
Stop - klatka z internetowego nagrania. Major Suchodolski odurza się rozpuszczalnikiem w lesie. W czasie jednej z takich sesji zostanie pobity przez nagrywającego i oblany farbą. Niczego nie będzie pamiętał. Między innymi na takich treściach patosteamerzy zarabiają fortunę a nawet pobierają dotacje na swoją działalność. zrzut ekranu - Youtube

Przekonuje, że to by szkodziło jego wizerunkowi a takie treści nie mogły zostać "zmonetyzowane". Zarobkowi szkodzić by mogło także pokazanie, jak Suchodolski się narkotyzuje. Na nagraniu rozmowy telefonicznej, które wyciekło do internetu, słychać jak Sławomir radzi spędzić, odurzonemu oparami rozpuszczalnika Suchodolskiemu, zimową i mroźną noc w lesie, mimo oczywistego zagrożenia dla zdrowia i zycia. W ten sposób wizerunek jego "podopiecznego" nie został nadszarpnięty a Youtube nie miała podstaw, żeby usuwać treści z kanału. To z kolei umożliwia dalsze finansowanie działalności Sławomira.

Patostreamer (nie lubi gdy się go tak określa, ale już kilka lat temu upubliczniał na Youtube nagrania ze swoich libacji, po których np. kompletnie pijany wulgarnie wyzywał przypadkowo spotkane kobiety na ulicach niemieckiej Kolonii). Nie chce się natomiast przyznać do tego, ile na tej całej działalności zarabia on sam, ile jego liczni współpracownicy a ile nagrywane przez niego osoby.

Major miał różne zyski. To że miałem wiedzę, ile zarabia z reklam, nie daje mi prawa do dzielenia się taką informacją. Pomiędzy mną, Jackiem, który wszystko nagrywa oraz Kononowiczem, podpisana jest stosowna umowa. Natomiast co do rozliczeń, to nie mogę udzielić takiej informacji, ponieważ nie jest ona jawna, ale każda ze stron, jest bardzo zadowolona. Zresztą Suchodolski, w przeciwieństwie do Kononowicza, w naszych filmach występował gościnnie, za darmo, bo chciał i mógł - podkreśla.

Według naszego informatora jeden z bohaterów pato-trasmisji, współlokator Kononowicza, czyli Major Suchodolski w czasie pandemii koronawirusa otrzymał rządowy zasiłek z tzw. tarczy antykryzysowej, gdyż jakimś cudem uznano, że Covid-19 utrudnia nagrywanie patologicznych zachowań z nim w roli głównej. Do czyjejś kieszeni trafiło więc z naszych podatków do patostreamera co najmniej kilka tysięcy złotych. Co ciekawe, nie wiadomo, kto tak naprawdę dostał te pieniądze.

Sam Suchodolski by nie umiał takiego wniosku złożyć, nawet nie obsługuje online swojego konta, ledwo pisze i czyta, więc pewnie ktoś w ten sposób chciał wyłudzić dotację na słupa - podejrzewa nasz rozmówca.

Sławomir nie zaprzecza, że Suchodolski ubiegał się o rządowe dofinansowanie mocno kontrowersyjnej działalności patostreamingowej (po sieci krążą nawet nagrania jak w jej ramach Suchodolski onanizuje się naprzeciwko łóżka Kononowicza!), ale przekonuje, że nie ma z tym nic wspólnego.

Nie wiem kto napisał wniosek, podejrzewam, że Rafał (Kosno - osobowość medialna, aktywista i twórca internetowy, uznawany za pieniacza znany z licznych kontrowersyjnych zachowań - przyp. red.) lub księgowa Suchodolskiego. Z tego co wiem, to te pięć tysięcy złotych należało się każdemu - mówi.

Rafał Kosno w rozmowie z nami nie odpowiedział na pytanie o jego udział w pozyskaniu rządowej dotacji. Już po publikacji tego tekstu przysłał do redakcji e-mail, gdzie dość obszernie i chaotycznie zaprzeczył sugestiom Nowaka. Twierdzi, że padł ofiarą pomówień i jest niewinny.

Z kolei Nowak uważa, że nie zrobił nic złego i nie rozumie dlaczego Rzecznik Prawa Obywatelskich widzi w tym patologię. Uważa się za ofiarę "hejtu i nagonki". Skarży się na innego patostreamera, Łukasza "Olgierdano" Wójcika. Znanego m.in. z pijackich burd i aktów wandalizmu. Wójcik, zdaniem Sławomira, ma stać za nagonką na niego i całą rodzinę. Nowak wytoczył mu nawet sprawę cywilną.

Proces cywilny z udziałem obu mężczyzn toczy się teraz przed obliczem temidy w Bielsku - Białej. Wójcik najpierw bardzo agresywnie odmówił nam komentarza. Chwilę potem jego adwokat przesłał do redakcji "Krakowskiej" pismo, w którym wyjaśnia, że kategorcznie nie zgadza się, by wspominano o jego kliencie w tekście o internetowej patologii.

Dom Krzysztofa Kononowicza, według internautów, jest naszpikowany kamerami. W życiu tego czlowieka nie ma zbyt wiele prywatności.
Dom Krzysztofa Kononowicza, według internautów, jest naszpikowany kamerami. W życiu tego czlowieka nie ma zbyt wiele prywatności. Anatol Chomicz kurier poranny / gazeta wspolczesna / polska press

A co z Kononowiczem?
Wkrótce okaże się czy jego stan zdrowia, w tym psychicznego, umożliwi mu dalszą działalność internetową. Nowak uważa, że to absurd i nie zamierza kończyć swojej działalności na Youtube, bo "Krzysztof ma się rewelacyjnie, jak w raju". Czy taka jest prawda?

- Krzysztof nie jest, delikatnie mówiąc postacią krystaliczną. Zabrano mu psa do schroniska, bo o niego nie dbał. Kłamie, wyzywa ludzi, jest roszczeniowy. Mówi się o nim, że ma wszystkie możliwe wady. Do tego jest niebezpieczny dla siebie i innych. Spowodował wypadek samochodowy, bo podobno szukał podczas jazdy kamery by nagrywać. Atakuje, zapewne podburzony internetową popularnością, przypadkowych przechodniów przed swoim domem. Zazwyczaj gazem pieprzowym albo drewnianą laską. Mimo to nadal ma prawo, jak każdy człowiek do godności albo uczciwego procesu. Tymczasem chciwi patostremerzy oblegli go jak muchy i nie dają mu spokojnie żyć. Dzięki niemu w końcu nie muszą pracować a zarabiają lepiej niż przeciętny prezydent dużego miasta w Polsce. Są tak zdesperowani, że nawet utrudniają pracę takich instytucji jak opieka społeczna, byleby tylko jak najdłużej móc go nagrywać. To podłe - komentuje jeden z internautów.

Głupie i obrzydliwe nagrania dostępne dla każdego. Czy zakaz publikacji filmów z Kononowiczem ma sens? Pytamy o to Daniela Midasa, popularnego internetowego twórcę, który zajmował się m.in tą sprawą.

Czy po tym, co zobaczyłeś na kanale z Kononowiczem uważasz, że treści tam zamieszczone powinny być, twoim zdaniem usunięte?

To zależy, które treści. Jeśli nie przedstawiają nic nielegalnego np. znęcania się nad Kononowiczem, to nie powinny być zbanowane. Dla mnie te treści są obrzydliwe i brudne i ja bym chciał, żeby tego na YouTubie nie było. Ale to jest moje zdanie i ja nie będę odbiorcom pana Kononowicza mówił, że mogą oglądać tylko ładne obrazki i ludzi ubierających się w Gucci. Gdybym miał syna, to zakazałbym mu oglądania tego. Kolegom zasugerowałbym, żeby swoim dzieciom też zakazali. Ale już syn sąsiada niech robi co chce. Ma swoich rodziców, niech oni się martwią.

Gdy przed rokiem próbowałem zainteresować sprawą innych twórców internetowych, tych z kanałów commentary, to odpowiadano mi, że "temat jest śliski i lepiej go nie ruszać" . Jedynie kanał "Olgierdano tiwi" czyli Łukasza W. chciał się tym zająć, ale, jak sprawdziłem, tylko dlatego, że Sławomir pozwał go za naruszenie dóbr osobistych. Dlaczego pozostali twórcy internetowi, którzy najwyraźniej takiego interesu nie mieli, wcześniej nie chcieli się w " to mieszać", czyli po prostu powiedzieć swoim widzom, że jest patologia, którą trzeba piętnować?

Bo kanały commentary zrobiły się bardzo dyplomatyczne, aby się tylko nikomu nie narazić. O Olgierdano już mówiłem: ja z nim kolegą nie będę. Ale jeśli faktycznie poprawiłby warunki bytowe pana Kononowicza to nic, tylko mu kibicować! Ja powiedziałem wprost: dla mnie to jest patologia, a patologię będę piętnować.

Czy fakt, że taki program, jak "Sprawa Dla Reportera" w TVP ma realny wpływ na rzeczywistość? Czy po niedawnej emisji odcinka o Kononowiczu coś się zmieni w tej konkretnej sprawie? Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ma się przyjrzeć temu czy program Elżbiety Jaworowicz nie podsycał nagonki na Kononowicza samą emisja materiału o nim.
Moim zdaniem Sprawa dla Reportera w tym konkretnym przypadku nie przyczyni się do niczego. To nie jest tak, że urzędnicy w Białymstoku nie wiedzieli o tym i dowiedzieli się wszystkiego z telewizji. Gdyby mieli coś z tym zrobić, to już dawno by zrobili. Ja też nie zazdroszczę urzędnikowi, który miałby się tym zajmować. To skomplikowana sprawa.

Pierwszy raz w historii zmieniono kurs planetoidy

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wadowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto