Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodznia Giełdoniów odbudowuje dom. Potrzebują pomocy

Bogumił Storch
Giełdoniowie z Barwałdu (pow. wadowicki) w wichurze stracił dach na drewnianym domu. Po tym, jak kilka razy został zalany, trzeba go było całkiem wyburzyć. Rodzice szóstki dzieci początkowo się załamali, ale otrząsnęli i zaczęli budować nowy. Potrzebują wsparcia.

Jest ich ośmioro. 3-letni Antoś, jedno z szóstki dzieci (są jeszcze Oliwia 6 lat, Andżelika 9 lat, Samanta 12 lat, Wojtek 13 lat, Jasiek 15 lat) urodził się z szeregiem chorób, które muszą być leczone. Ojciec Andrzej walczy z nowotworem, mama Zofia zajmuje się całością. Nigdy im się nie przelewało, z trudem, ale dawali radę. Dwa lata temu omal się nie załamali. Stracili dom.

Rak i utrata pracy

- Wcześniej pracowałem ja, pracowała żona. Kilka lat temu nad naszą rodziną zawisło jednak jakieś fatum. Wykryto u mnie guza na prawym płucu. Przez kilka lat byłem leczony w wielu szpitalach, przenoszony z oddziału na oddział - opowiada Andrzej Giełdoń.

Przed chorobą prowadził własną działalność, jak wielu w gminie Kalwaria miał zakład stolarski.

- Robiłem meble. Choroba odebrała mi jednak siły, odczuła to cała nasza rodzina. Teraz jest już lepiej i na razie wyniki badań są dobre - dodaje z nadzieją.

Jest na rencie. Dostaje 440 zł miesięcznie.

- Żona jest wykształcona, pracowała przecież w banku, więc udawało nam się wiązać koniec z końcem. W związku z chorobą synka musiała niestety zrezygnować z pracy, aby się nim zająć - wyjaśnia.

Rodzina otrzymała kolejny cios, gdy dwa lata temu straciła dach nad głową, po tym jak na ich dom spadła ogromna topola, o wycinkę której prosili od wielu lat.

- Nie da się opisać tego, jak to przeżyliśmy. Straciliśmy wszystko, a przecież nie otrząsnęliśmy się wtedy jeszcze po leczeniu onkologicznym męża i po chorobie najmłodszego synka, a znów los nas doświadczył. Zostały tylko ruiny naszego domu - opowiada Zofia Giełdoń.

Na szczęście wtedy właśnie los postawił na ich drodze wspaniałych ludzi, którzy przywrócili im, jak sami przyznają, wiarę w lepsze jutro.

- Dali nam nadzieję, wsparcie i pomoc, której dramatycznie potrzebowaliśmy. Wydawało się, że szybko wyremontujemy zniszczony dom i wrócimy do siebie. Stało się jednak inaczej - opowiada pani Zofia.

Urzędnicy kazali burzyć

Zdaniem Powiatowego Nadzoru Budowlanego ich dom nie nadawał się już do zamieszkania. Jeden z urzędników podpisał się pod decyzją o wyburzeniu. Na nic nie zdały się prośby o zgodę na remont. Ośmioosobowa rodzina zaczęła się tułać.

- Praktycznie staliśmy się bezdomni. Najpierw na chwilę trafiliśmy do rodziny, ale tam było zdecydowanie za mało miejsce na całą naszą ósemkę. W końcu urząd miejski zaoferował nam wynajęcie mieszkania nad ośrodkiem zdrowia w Leńczy, na drugim końcu gminy - opowiada kobieta.

Wtedy okazało się jednak, że Giełdonowie wcale nie musieli burzyć swojego domu.

- Decyzję tamtego urzędnika zmienił jego zwierzchnik, który przyznał, że jego podwładny się pomylił. Niestety, te resztki budynku, który był kiedyś naszą ostoją, nadawały się w tym momencie już tylko do wyburzenia. To był drewniany dom, wielokrotnie zalany deszczami. Pozostałości domu zostały wyburzone w listopadzie ubiegłego roku - wspomina Zofia Giełdoń.

W tym samym miejscu Giełdonowie, już ze wszystkimi zebranymi zezwoleniami i dokumentami, postanowili odbudować od fundamentów nowy dom.

Pomogło im już 500 osób

Prace ruszyły w czerwcu tego roku. Z zebranych dotychczas środków oraz skromnych oszczędności udało się zrobić tylko część domu, mniejszego o 50 m. kw. od poprzedniego.

- Będzie mały, ale wystarczający dla naszej rodziny. Stoją mury parteru i jest strop nad parterem. Do wykonania pozostały jeszcze ścianki poddasza, dach, okna, drzwi wejściowe i instalacje elektryczne - wylicza pani Zofia.

Giełdoniowie wszystkie te prace chcą zdążyć zakończyć przed zimą, żeby materiały nie uległy zniszczeniu. - Trzeba przykryć dachem budynek, aby nie zwilgotniał. Bardzo prosimy, choć prosić nie jest łatwo, o jakąkolwiek pomoc w dokończeniu tego etapu odbudowy naszego domu. Mimo że mocno oszczędzamy, nie jesteśmy w stanie uzbierać brakującej kwoty na dokończenie stanu surowego, zamkniętego domu - mówi pani Zofia. Dotąd o nic nie prosili.

Jak można pomóc

Na stronie zbiórkowej siepomaga.pl założono konto, na które można wpłacać pieniądze.

Rodzinę wsparło tam już ponad pół tysiąca ludzi. Uzbierano blisko 20 tys zł. Brakuje jeszcze ok. 40 tys. zł.

Pomóc można wysyłając SMS o treści S7344 na nr 72365 Koszt: 2,46 brutto (w tym VAT) lub wchodząc na stronę (www.siepomaga.pl/stacilismy-wszystko2).

WIDEO: Ośmioosobowa rodzina straciła dach nad głową. Nie poddali się

Autor: Bogumił Storch

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na andrychow.naszemiasto.pl Nasze Miasto