Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oszuści mają raj! Emeryci wpuszczają ich bez namysłu

Małgorzata Gleń
Małgorzata Gleń
Archiwum policji
W ostatnim czasie na terenie powiatów oświęcimskiego i wadowickiego doszło do kilkudziesięciu usiłowań oszustw metodami na wnuczka, hydraulika itp., z których kilka zakończyło się sukcesem dla bandytów. Liczący na szybki zysk oszuści szukają coraz bardziej perfidnych metod, aby zdobyć zaufanie. Tak potrafią przeprowadzić rozmowę, aby ofiara zdradziła rodzinne sekrety, wykonała polecenia albo wpuściła do domu.

Oszuści często podają się za pracowników np. pomocy społecznej lub administracji i pod pretekstem planowanych remontów w bloku czy szykującej się wymiany okien wchodzą do mieszkań. Nasi dziennikarze postanowili zorganizować taką prowokację. Jej wyniki są wstrząsające.

Nie kojarzę sąsiadki

Pomysł wziął się, gdy kilka dni temu nasi dziennikarze pracowali nad artykułem dotyczącym remontów dróg. Szukając rozmówców natrafili na pana Janka z wioski pod Oświęcimiem, którego dom stoi przy zdewastowanej ulicy. Mężczyzna bez wahania zgodził się na rozmowę.
- Odłamki asfaltu strzelają w przechodniów. Tylko czekać kiedy któryś tak dostanie, że zostanie kaleką - przyznał starszy pan, który porusza się za pomocą kul ortopedycznych. Nie czekając na pytania dziennikarzy, kontynuował: - Ja nie mam już sił zabiegać o remont drogi. Żona jest leżąca, z łóżka nie wstaje, lekarze szans jej nie dawali, a ona już piąty rok udowadnia, że się mylili - mówił pan Janek. Przez kilkanaście kolejnych minut opowiedział nam historię swojego życia, włącznie z tym, ile ma emerytury, ile dostaje jego małżonka, na co wydają pieniądze i jak często widują się ze swoimi dziećmi. Mężczyzna zaznaczył, że rzadko opuszcza dom, a na piętrze, nie pamięta, kiedy był ostatni raz.
- Zdrowie już nie to, sił brakuje, ale na szczęście stać mnie na leki i nie muszę prosić się o pieniądze - przyznał emerytowany górnik.
Kiedy wreszcie pan Janek dopuścił nas do słowa, próbowaliśmy wytłumaczyć mu, że jest bardzo nieostrożny tyle mówiąc. Jeszcze raz podjęliśmy próbę wyjaśnienia mu, że jesteśmy dziennikarzami „Gazety Krakowskiej”, na co odparł: - A, z ul. Krakowskiej jesteście? To was nie kojarzę. Ale tu się co chwilę ktoś wyprowadza i wprowadza, tak więc nie dziwcie się, że nie nadążam.
Starszy pan przekonany był, że mieszkamy na ul. Krakowskiej, tak jak on. Pozwolił nam nawet wejść do domu, abyśmy mogli zrobić zdjęcia drogi z góry, dalej sądząc, że jesteśmy sąsiadami. Uprzedził jedynie, że może tam być bałagan i żebyśmy wychodząc zatrzasnęli drzwi, bo on musi teraz pójść do kotłowni.

Nikt nie miał wątpliwości

Historia z panem Jankiem zainspirowała nas do przeprowadzenia prowokacji. W środę nasi dziennikarze zapukali do kilku mieszkań na os. Chemików w Oświęcimiu, z czego w pięciu ktoś był. We wszystkich wpuszczono nas do środka.
Pierwszą „ofiarą” padła starsza pani w wieku około 70 lat. Drzwi do bloku otworzyła nie pytając nawet przez domofon, kto dzwoni. Na gości czekała w progu otwartego na oścież mieszkania. Przedstawiliśmy się jako pracownicy opieki społecznej, a celem wizyty miało być sprawdzenie standardów mieszkania i wyszukanie osób, które ewentualnie dostaną wsparcie w postaci nowych sprzętów AGD.
- Ja mam starą lodówkę i pralkę do wymiany - wyliczyła po chwili kobieta. - Niech pani wejdzie tam do łazienki i sama zobaczy, jaki to gruchot - poinstruowała nas, komunikując jednocześnie, że idzie poszukać „papierów” od tych urządzeń. Wtedy powiedzieliśmy kobiecie prawdę o prowokacji.
- Jesteście za ładnie ubrani, więc byłam pewna, że mówicie prawdę - próbowała tłumaczyć swoje zachowanie wyraźnie teraz zdenerwowana. - Poza tym oszuści to mężczyźni albo Romowie - dodała wypraszając nas z mieszkania.
Trzech kolejnych mieszkańców, kobieta i dwóch mężczyzn, zachowało się w identyczny sposób. Nie dość, że otworzyli nam drzwi nie prosząc o legitymację potwierdzającą zatrudnienie w Ośrodku Pomocy Społecznej, to zdradzili w dodatku wiele szczegółów dotyczących życia, finansów, problemów, z jakimi się zmagają.

Sama dawała pieniądze

Jednej z kobiet oznajmiliśmy, że jeśli chce dostać nowy sprzęt z MOPS-u o wartości kilku tys. zł, musi wpłacić 100 zł zaliczki i pokwitować dokumenty zgadzając się na przetwarzanie danych osobowych. Celowo używaliśmy „urzędowych” zwrotów, aby utwierdzić ją w przekonaniu, że jesteśmy tymi, za kogo nas bierze. Zaznaczyliśmy, że sprzęt trafi do pierwszych 10 osób, które zdeklarują chęć jego otrzymania. Kobieta przystała na propozycję, po czym wyjęła z portfela pieniądze.
- Miałam dzieciom na święta posłać, ale myślę, że zrozumieją, że taka okazja się już nie trafi - powiedziała. Kiedy dowiedziała się, że to prowokacja, nie mogła w to uwierzyć. - Dopiero teraz zrozumiałam, jak naiwna jestem - mówiła nam ze łzami w oczach. - Otworzyliście mi oczy. Ciągle słyszy się o fałszywych wnuczkach, ale byłam pewna, że nie dałabym się nabrać - dodała.

Oszuści nie mają sumienia

Policja apeluje o ostrożność i ostrzega przed oszustami, którzy szukają coraz to nowych i lepszych metod. Oto kilka zasad, aby nie paść ich ofiarą:
Nigdy nie wpuszczaj obcych do mieszkania, nawet jeśli przekonują, że przychodzą w dobrej wierze, posługując się nawet Twoimi danymi (imię i nazwisko mogli spisać np. z domofonu).
Zawsze poproś o dokument potwierdzający ich zatrudnienie lub legitymację prasową. Dla porównania danych możesz poprosić o drugi dokument tożsamości ze zdjęciem (legitymację mogą mieć kradzioną lub podrobioną).
Zawsze upewnij się, że Twój gość jest tym, za kogo się podaje, dzwoniąc do jego pracodawcy. Jeśli twierdzi, że jest z policji, wystarczy zatelefonować do dyżurnego z pytaniem, czy taka osoba była do ciebie wysyłana. Administrator budynku też będzie miał wiedzę na temat ewentualnych prac i również bez problemu potwierdzi, że oddelegował swojego człowieka do ciebie.
Warto wydrukować sobie listę z numerami telefonów do: spółdzielni mieszkaniowej, wodociągów, gazowni, policji, ośrodka pomocy społecznej, urzędu miasta lub gminy, starostwa, bo za pracowników tych instytucji najczęściej podają się oszuści. Listę trzeba mieć „pod ręką”.
Nie bój się dzwonić na policję! Nawet jeśli osoba, która chce wejść do twojego mieszkania, jest tą, za którą się podaje, masz prawo alarmować mundurowych o swoich wątpliwościach i prosić o pomoc. Nie poniesiesz konsekwencji za bezpodstawne wezwanie funkcjonariuszy.

Tekst: Ewelina Sadko

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na andrychow.naszemiasto.pl Nasze Miasto