Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ostatni rok był trudny dla pacjentów, szczególnie chorych na raka. „Jedyne prawo pacjenta, które jest przestrzegane, to prawo do umierania”

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
– Ostatni rok był niezwykle trudny dla pacjentów: nastąpiło pogorszenie poziomu opieki zdrowotnej w całym kraju, a chorzy na raka stali się grupą dotkniętą w sposób szczególnie bolesny – twierdzi Agata Polińska, wiceprezes Fundacji Onkologicznej Alivia
– Ostatni rok był niezwykle trudny dla pacjentów: nastąpiło pogorszenie poziomu opieki zdrowotnej w całym kraju, a chorzy na raka stali się grupą dotkniętą w sposób szczególnie bolesny – twierdzi Agata Polińska, wiceprezes Fundacji Onkologicznej Alivia Przemyslaw Swiderski
Ostatni rok był niezwykle trudny dla pacjentów: nastąpiło pogorszenie poziomu opieki zdrowotnej w całym kraju, a chorzy na raka stali się grupą dotkniętą w sposób szczególnie bolesny – twierdzi Agata Polińska, wiceprezes Fundacji Onkologicznej Alivia. – Odbieraliśmy dramatyczne sygnały od samych chorych i ich bliskich. Przeprowadziliśmy ankiety wśród ponad 1 000 pacjentów: ponad 1/3 chorych na raka, którzy je wypełnili, odwoływano terapie i badania, a większość nie uzyskała pełnej informacji, gdzie i kiedy będą dalej leczeni.
  • Agata Polińska, wiceprezes Fundacji Onkologicznej Alivia mówi o trudnościach w dostępie do leczenia, z jakimi mierzą się pacjenci chorzy na raka.
  • Luzowanie obostrzeń wróży powrót do normalności w onkologii?
  • „Jedyne prawa pacjenta, które są przestrzegane – to prawo do umierania w spokoju i godności oraz opieki duszpasterskiej”.
  • Jakich informacji najczęściej szukają osoby dzwoniące do fundacji Alivia?
  • Dlaczego wprowadzenie rejestrów medycznych jest istotne?
  • Który ośrodek w Polsce jest najbardziej skuteczny w leczeniu onkologicznym?
  • Jakie strony internetowe prowadzi fundacja Alivia i jakie informacje mogą tam znaleźć pacjenci?
  • Jak działa procedura RDTL?
  • Jakie zadanie ma mieć Krajowa Sieć Onkologiczna?
  • Dlaczego wyniki leczenia raka w Polsce są złe?

***

Prof. Paweł Knapp, koordynator Uniwersyteckiego Centrum Onkologii w Białymstoku alarmuje: „Coraz więcej pacjentów zgłasza się teraz do onkologów z bardzo zaawansowanymi nowotworami, często nieoperacyjnymi”. I podaje dwa przykłady: 19-latki, której ostatnio w UCO usunięto dwa guzy nowotworowe z jamy brzusznej, oraz 36-latki, która zmarła na raka jajnika z powodu opóźnionego leczenia. Czy do waszej fundacji też docierają podobne sygnały?

Do Fundacji Alivia zgłaszają się pacjenci, których wizyty lub badania zostały odwołane i którzy nie zostali poinformowani, gdzie i kiedy te świadczenia zostaną zrealizowane. Szukają więc pomocy na własną rękę, również w fundacjach, gdzie liczą na uzyskanie informacji.

Już na początku pandemii ówczesny minister zdrowia zapowiedział: Onkologia była i jest priorytetem i żadna placówka, która leczy chorych na raka, nie zostanie zamknięta. Wydawało się nawet, że chorzy na raka są w uprzywilejowanej sytuacji w porównaniu do pacjentów z innymi schorzeniami.

To tylko teoria. W praktyce, już w momencie ogłoszenia pierwszego lockdownu w marcu ubiegłego roku wstrzymano terapię i udzielanie świadczeń pacjentom onkologicznym w wielu miejscach w kraju. Nie tyle centra onkologiczne zamknęły drzwi przed takimi chorymi, co szpitale rejonowe, wielospecjalistyczne, z oddziałami chirurgii narządowej: laryngologii, ginekologii, neurologii itd., gdzie operowana jest duża część chorych na nowotwory.

Ostatni rok był dramatyczny dla pacjentów: nastąpiło pogorszenie poziomu opieki zdrowotnej w całym kraju, a chorzy na raka stali się grupą dotkniętą w sposób szczególnie bolesny.

Odbieraliśmy dramatyczne sygnały od samych chorych i ich bliskich. Telefony w naszej fundacji wprost się urywały. Pan Waldemar z Wałbrzycha opowiadał:

„Choruję na raka płuc, mam przerzuty. Miałem mieć operację – dolny płat prawego płuca okazał się do usunięcia, i węzły obok też były zajęte. Operacja miała być we Wrocławiu, ale przyszła epidemia. Lekarze byli chorzy, oddział był zamknięty. Operację odwołano, ale nikt z Wrocławia nie powiedział, gdzie mam iść dalej, nie wskazał innego szpitala, nie pokierował. Nie wiedziałem co robić”.

Jego partnerka Elżbieta, dodaje:

„Szukaliśmy sami szpitala, w którym można by wykonać operację. Pisałam e-maile do klinik w całej Polsce. Wysyłałam dokumentację, dzwoniłam. Szukałam pomocy też w centrali Narodowego Funduszu Zdrowia, we Wrocławiu i w Katowicach, obdzwaniałam wydziały. Sami szukaliśmy drogi medycznej. Na szczęście udało się! Przyjął nas szpital im. Jana Pawła II w Krakowie. Tam kontakt z lekarzami był rewelacyjny. Załatwiliśmy chirurga, operację i konieczne badania. Kosztowało to kilkadziesiąt telefonów, poranki przy aparacie. Było ciężko.

Niestety, najgorsze wspomnienia mamy z naszego szpitala w Wałbrzychu. Tam nie informowano o stanie pacjenta. Nie mówię już nawet o komunikacji – brak ludzkiej, empatycznej postawy.

Dla chorych, na których nagle spada rak – było zero empatii, zero podejścia jak do człowieka”.

Takich pacjentów jak pan Waldemar było mnóstwo.

Przeprowadziliśmy ankiety wśród ponad 1 000 pacjentów: ponad 1/3 chorych na raka, którzy wypełnili ankietę, odwoływano terapie i badania, a większość z nich nie uzyskała pełnej informacji, gdzie i kiedy będą dalej leczeni.

Kobieta skarżyła się, że „mąż z bardzo zaawansowanym nowotworem miał trzy razy przesuwany termin wizyty, kontakt z lekarzem onkologiem graniczył z cudem”, inna kobieta alarmowała, że jej ojciec chory na przewlekłą białaczkę limfatyczną przez pół roku nie miał żadnej wizyty kontrolnej. Nabawił się zakrzepicy i posocznicy, na dwa tygodnie wylądował w szpitalu w Warszawie. To są ludzkie dramaty.

Próbowaliście interweniować?

Oczywiście i to niejeden raz. Wiosną 2020 r., po pierwszej fali epidemii, Fundacja Onkologiczna Alivia alarmowała, jak fatalny jest dostęp do diagnostyki i leczenia onkologicznego w raporcie „Rzeczywistości równoległe. Polska onkologia w czasie epidemii COVID-19”. Wysłaliśmy to opracowanie do Ministerstwa Zdrowia i, w ramach Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej, którą tworzymy wraz z innymi organizacjami, spotkaliśmy się z ministrem Gadomskim, by przedstawić mu postulaty i propozycje działań, które mogłyby tym problemom zapobiec w dalszym przebiegu epidemii.

W ramach kampanii ONKOOBRONA „nasNIEuciszycie”, druga fala – w okresie od listopada 2020 r. do stycznia 2021 r. Alivia znów prosi chorych oraz ich bliskich o anonimowe opinie. Okazało się, że, mimo przewidywanej od miesięcy przez ekspertów kolejnej fali zachorowań oraz zgłoszonych postulatów, nie udało się na czas rozwiązać problemów systemowych, takich jak m.in. mniejsza liczba wykonanych świadczeń i brak koordynacji w procesie diagnostyki i leczenia. Zabrakło także jasnych źródeł informacji dla pacjentów, o które apelowały organizacje pozarządowe, spójnych procedur w ośrodkach oraz kadry medycznej.

Byliśmy zdesperowani. W końcu zdecydowaliśmy się prosić o pomoc konsultanta krajowego ds. onkologii o informacje na temat dostępności do świadczeń, który na bieżąco otrzymywał takie dane od konsultantów regionalnych. Niestety, okazało się, że Ministerstwo Zdrowia całkowicie zastrzegło sobie prawo do udzielania takich informacji. A przecież jest to informacja niezbędna pacjentom w takiej sytuacji.

Rząd luzuje obostrzenia, część oddziałów covidowych wraca do swojej pierwotnej funkcji. Może to wróży powrót do normalności również w onkologii?

Ależ tej normalności w onkologii nigdy w naszym kraju nie było! Nadal nie udało się wdrożyć rozwiązań, które zapewniłyby sprawne i terminowe prowadzenie leczenia wszystkim pacjentom chorym na nowotwory złośliwe. Twórcy i wykonawcy Narodowej Strategii Onkologicznej już deklarują, że nie udaje im się realizować wielu założeń strategii, co oznacza, że następuje spodziewana kontynuacja porażek Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych.

Z pewnością nie pozostanie to obojętne dla skuteczności leczenia raka w Polsce. Nie rozwiązano problemu przekładanych i odwołanych świadczeń medycznych. Brakuje spójnego i jasnego systemu opieki nad chorym, gdy w związku z, np. zakażeniem w ośrodku, przekształceniem oddziału czy brakami kadrowymi, nie można udzielić mu pomocy.

A konsekwencje ograniczenia dostępu do diagnostyki i leczenia raka, choć odsunięte w czasie, nas nie ominą. Spodziewajmy się, że w najbliższych latach będzie coraz więcej nowotworów zdiagnozowanych w stopniu zaawansowanym lub zbyt późno. Ich skuteczne leczenie będzie skomplikowane, mało efektywne i bardzo kosztowne.

Z ostatniego sprawozdania Rzecznika Praw Pacjenta wynika, że łamanie prawa do świadczeń medycznych jest najczęściej zgłaszanym problemem obywateli, a jedyne prawa pacjenta, które są przestrzegane – to prawo do umierania w spokoju i godności oraz opieki duszpasterskiej. To pokazuje, jak bardzo potrzebujemy pilnych zmian.

Czego najbardziej potrzebują osoby dzwoniące do waszej fundacji?

Przede wszystkim rzetelnej informacji:

  • Gdzie się zgłosić na leczenie?
  • Jaki szpital wybrać?
  • Ile operacji danego typu raka i jakich przeprowadza się w danym szpitalu oraz z jakim efektem?
  • Który szpital zapewni odpowiednie badania molekularne?
  • Jakie są kolejki?
  • Czy laboratorium, które będzie realizować leczenie, jest regularnie sprawdzane pod kątem poprawności wyników?
  • Czy leczenie będzie zgodne z aktualną wiedzą medyczną?
  • Czy w konkretnym ośrodku onkologicznym leczą skutecznie, czy nieskutecznie, efektywnie, czy nieefektywnie?

W ciągu roku zgłasza się do naszej fundacji z bardzo różnymi pytaniami około 5 tysięcy osób.

Pracownicy Alivii znają odpowiedzi na te pytania?

Potrafią na nie odpowiedzieć. Bazując na naszych portalach i informacjach tam zawartych, na własnych obserwacjach, kontaktach z różnymi ośrodkami onkologicznymi w kraju i za granicą, doświadczeniu, które zebrali w ciągu 10 lat istnienia fundacji, oraz relacjach pacjentów. W Polsce nie ma żadnych obiektywnych narzędzi, które oceniałyby jakość leczenia. Potrzebne są twarde dane, które każdy ośrodek przekazywałby do rejestru onkologicznego. Tyle że go wciąż nie ma.

Znany gdański onkolog prof. Jacek Jassem od lat zabiega o wprowadzenie rejestrów medycznych. Jego zdaniem, pozwalają one na uzyskanie dodatkowych danych na temat jakości opieki zdrowotnej. Dane z rejestrów służą m.in. porównaniu wyników leczenia w poszczególnych ośrodkach czy zaplanowaniu działań naprawczych. Ostatecznym celem rejestrów jest podnoszenie jakości opieki medycznej.

O potrzebie tworzenia rejestrów mówi się od 15 lat! W 2018 r. Alivia wraz z innymi organizacjami wystąpiła do Ministerstwa Finansów o środki z budżetu na tworzenie rejestrów w onkologii. I minister wyasygnował 14 mln zł na te rejestry. Pod koniec 2019 r., a więc w czasie gdy ministrem zdrowia był Łukasz Szumowski, kardiolog, okazało się, że te środki zostały przeznaczone na rejestry, tyle że kardiologiczne.

Teraz w ramach Narodowej Strategii Onkologicznej jest przeznaczony budżet na Krajowy Rejestr Nowotworów, ale on został powołany do zbierania danych epidemicznych, dotyczących zachorowań, śmiertelności, trendów. My zaś potrzebujemy narządowych rejestrów klinicznych.

Czyli jakich?

Takich, które będą zbierały szczegółowe dane o zastosowanych formach leczenia i ich skuteczności w poszczególnych typach raka w konkretnym ośrodku, a nawet przez konkretnych lekarzy. Te rejestry powinny zbierać wiele różnych danych, które z jednej strony pomogłyby lepiej zarządzać procesem diagnostyki i leczenia na poziomie danej placówki leczniczej, a z drugiej strony pozwoliłyby pacjentom podejmować decyzje na podstawie danych o np. przeżyciach 5-letnich w danych ośrodku w danym typie raka.

Pacjent chory na raka jelita grubego mógłby sprawdzić np. czy w danym ośrodku wykonuje się mniej inwazyjne operacje zespolenia jelita pozwalające na niewyłanianie stomii, ale mógłby też zobaczyć, w którym ośrodku przeżycia 1-roczne, 3-letnie i 5-letnie są najwyższe, czyli gdzie należy się leczyć, żeby mieć największe szanse na przeżycie. Dodatkowo, dzięki takim rejestrom NFZ mógłby płacić za wyniki, czyli za jakość, a nie przeprowadzone procedury, niezależnie od ich efektów.

W opinii prof. Jacka Jassema w dobie postępującej informatyzacji ochrony zdrowia surowe dane powinny być czerpane automatycznie z informatycznych systemów jednostek medycznych i analizowane przez niezależne instytucje, np. NFZ czy Centrum Monitorowania Jakości. Profesor jest też gorącym zwolennikiem udostępniania wyników tych analiz w domenie publicznej. W ten sposób pacjenci będą mogli obiektywnie wybrać ośrodek, w którym chcą się leczyć.

To nasze marzenie i niespełniony od lat postulat. Póki co, musimy bazować na informacjach, których udzielają nam sami pacjenci. To dla nich i przez nich – tworzona jest Onkomapa.pl – portal, na którym chorzy oceniają ośrodki onkologiczne i pracujących w nich lekarzy, przekazując swój poziom satysfakcji z udzielonych im usług. Nowi pacjenci mogą tam znaleźć opinie innych pacjentów o danym ośrodku, opiece, jaką oferuje. Oni tego bardzo potrzebują. A my staramy się pomagać im chociaż w ten sposób.

Chorzy, którzy leczyli się lub leczą w danym ośrodku w specjalnie przygotowanej ankiecie przyznają punkty i w oparciu o tę punktację tworzymy ranking ośrodków.

Która placówka jest na pierwszym miejscu?

Najwięcej pozytywnych opinii zebrało Centrum Onkologii w Bydgoszczy, tuż za nim są Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku oraz Mazowiecki Szpital Onkologiczny w Wieliszewie. Na każdą z tych dwóch placówek głosowało po minimum 500 osób.

W kategorii ośrodków, które oceniało ponad 100 osób, zwycięzcą zostało Radomskie Centrum Onkologii.

Inny portal fundacji, który prowadzimy dla chorych, to Prosto w Raka (prostowraka.pl), który jest poświęcony spersonalizowanej diagnostyce molekularnej i medycynie personalizowanej, czyli dobranej do danego nowotworu. Z pomocą wyszukiwarki zwanej Onkosnajperem, każdy pacjent może sprawdzić, jakie badania molekularne trzeba przeprowadzić w jego przypadku. Oczywiście, w takich nowotworach, dla których ma to znaczenie dla terapii. Są tam uwzględnione również badania nierefundowane w naszym kraju, ale wymienione w międzynarodowych standardach. Można je wykonać w prywatnych placówkach.

Niedostępnych dla chorych jest też wiele leków...

Dostępności leków na raka poświęcony jest portal OncoIndex.org. Zawiera on spis leków, które zostały zarejestrowane w ciągu ostatnich 15 lat w UE i wpisane do standardów Europejskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej dla leczenia danego nowotworu. Przy każdym leku widnieje informacja o tym, czy jest on refundowany w Polsce, refundowany, ale z ograniczeniami, czy też jest pełnopłatny.

Na dziś na 132 leki, które analizujemy, 60 jest w ogóle niedostępnych, 29 jest refundowanych zgodnie z wytycznymi ESMO, a 43 z ograniczeniami w stosunku do wytycznych.

W wyszukiwarkę można wpisać albo nazwę leku albo nazwę choroby i sprawdzić, jak jesteśmy leczeni. Przykładowo, wpisujemy rak piersi, czy rak jelita grubego i wyświetla się nam lista leków wymienionych w międzynarodowych standardach w leczeniu tego typu nowotworu. Można ją wydrukować, pokazać lekarzowi, i zapytać, czy dana terapia jest możliwa do zastosowania u chorego, niezależnie od tego, czy jest w Polsce refundowana, czy nie.

Ja miałam 28 lat, gdy zachorowałam na raka. I, niestety, o lekach nierefundowanych dowiadywałam się z amerykańskich publikacji naukowych, a nie od moich lekarzy. Kilka lat temu jako fundacja przeprowadziliśmy badania wśród onkologów i pytaliśmy lekarzy, czy zawsze informują chorych o tym, że są jakieś opcje terapeutyczne, które nie są refundowane. Tylko 14 proc. lekarzy odpowiedziało, że zawsze informują. Z jednej strony, rozumiem tych lekarzy – nie informują, by nie dokładać stresu człowiekowi, który dopiero dowiedział się, że ma raka.

Ależ stawką w tej walce z chorobą nowotworową jest życie…

Właśnie o to chodzi, dlatego uważam, że szczególnie pacjenci onkologiczni mają prawo wiedzieć, że są leki, które mogą im pomóc, a nie są refundowane. To są drogie leki, miesięcznie terapia nimi kosztuje kilkanaście tysięcy złotych, ale, być może, mają oszczędności i są w stanie je sobie kupić lub lekarz może wystąpić o tzw. RDTL (Ratunkowy Dostęp do Technologii Lekowych), ewentualnie chorzy mogą skorzystać z tego, że fundacja Alivia organizuje zbiórki pieniędzy dla chorych.

Pacjenci szukają też pomocy finansowej, bo chcą ominąć kolejki do badań lub chcą skorzystać z konsultacji w prywatnym gabinecie, gdzie lekarz ma dla nich więcej czasu, jest gotów im więcej wytłumaczyć, a zwyczajnie ich na to nie stać. Na początku jeszcze wysupłują jakieś oszczędności rodzinne, ale po pewnym czasie chorowania te oszczędności topnieją, pacjent przechodzi na rentę, dochody są mniejsze, a wydatki coraz większe. Na przestrzeni dziesięciu lat istnienia fundacji na wydatki związane z leczeniem Alivia przekazała chorym na raka ponad 23 mln zł.

Procedura RDTL sprawdza się, pacjenci otrzymują leki w ramach tej procedury?

Przypomnijmy: mechanizm Ratunkowego Dostępu do Technologii Lekowych wszedł w życie w lipcu 2017 r. Miał umożliwić dostęp leków w sytuacjach, w których możliwe jest wydłużenie życia pacjenta lub znacząca poprawa jego stanu zdrowia, a w dotychczasowym procesie terapii wykorzystane zostały dostępne refundowane technologie. Mechanizm był przez środowiska klinicystów i pacjentów oceniany jako potrzebny, ale jednocześnie krytykowany, m.in. za przewlekłość rozpatrywania wniosków oraz nadmiar obowiązków biurokratycznych związanych z jego realizacją.

Zgodnie z uzasadnieniem do ustawy o Funduszu Medycznym, nowa regulacja miała wyjść naprzeciw najważniejszym zastrzeżeniom. Do listopada ubiegłego roku o zgodzie na taki dostęp ratunkowy do leków decydowało Ministerstwo Zdrowia. Od listopada ubiegłego roku zmieniły się przepisy i teraz decyzję podejmuje lekarz, który musi uzyskać zgodę dyrektora finansowego placówki i konsultanta wojewódzkiego, szpital musi wyłożyć na lek pieniądze, a potem do pewnego progu one będą mu zwracane. Brak informacji, jak to będzie rozliczane, spowodował, że przez dłuższy czas nie włączano pacjentów do RDTL.

Nadal trafiają do nas pacjenci, którzy mówią, że nie udaje się im dostać terapii w tym trybie. Dlatego wkrótce będziemy występować do NFZ o dane dotyczące włączania pacjentów do RDTL, i sprawdzimy, czy w tym nowym modelu dostęp pacjentów do leków będzie lepszy, czy nie. Twarde dane pokażą, jak jest naprawdę.

Jakich jeszcze informacji poszukują wasi podopieczni?

Bardzo różnych, ponieważ chorzy na raka błądzą. Poza tym, że pytają o badania, lekarzy, ośrodki, terapie, u kogo mogą uzyskać tzw. drugą opinię, bo potrzebują potwierdzenia, że są dobrze leczeni, dzwonią i pytają, jakie informacje mogliby w fundacji uzyskać. Mamy w swojej bazie ok. 300 artykułów na temat różnych rodzajów raka, informacje o nowych terapiach, mnóstwo publikacji na temat żywienia w chorobie, aktywności fizycznej, artykułów z praktycznymi radami: jakie pytania zadać onkologowi, jak się przygotować do wizyty.

Przekonujemy, że warto spisać sobie pytania, które chcemy zadać lekarzowi i iść na wizytę z osobą towarzyszącą. Rodzaj informacji zależy od etapu choroby, na którym pacjent się znajduje, jakie są jego potrzeby. Zdarza się, że my danej formy pomocy nie udzielamy, ale wiemy, która organizacja się tym zajmuje i tam go kierujemy. Przykładowo: ktoś potrzebuje pomocy psychoonkologa, który prowadzi grupy wsparcia, to pomagamy choremu do niego dotrzeć. Niewątpliwie, brakuje lekarza, który koordynowałby leczenie chorego od samego początku. Teraz w ramach Krajowej Sieci Onkologicznej koordynatorzy będą pomagać chorym już na początku ich drogi.

Projekt ten budzi sporo kontrowersji…

Na razie trwa pilotaż w czterech województwach:

  • dolnośląskim,
  • świętokrzyskim,
  • pomorskim,
  • podlaskim.

Sam pomysł utworzenia sieci ośrodków onkologicznych jest bardzo dobry, na świecie wszędzie te sieci są tworzone, ale diabeł tkwi w szczegółach. I te szczegóły polskiej koncepcji sieci powodują, że niektóre środowiska, zarówno lekarzy klinicystów, jak i organizacji pacjentów, są dosyć krytycznie do niego nastawione. Zależy nam, by, wspólnie z Ministerstwem Zdrowia i autorami koncepcji, dopracować ją, zanim sieć zostanie wprowadzona w całym kraju. Tak, by stała się w niej transparentna, przejrzysta, by nie było w niej konfliktów interesów i żeby faktycznie promowała jakość, a niekoniecznie posiadane przez placówkę zasoby.

Z pewnością na uznanie zasługuje fakt, że wreszcie zbiera się dane o skuteczności leczenia, wprawdzie na razie nie wszystkie mierniki są tymi pożądanymi, zwalidowanymi i mierzonymi w innych krajach, ale to można jeszcze dopracować.

W ramach sieci powinna też zostać skoordynowana opieka nad pacjentem w taki sposób, żeby świadczenia wymagające częstych wizyt w ośrodku, takie jak chemioterapia i radioterapia, chory mógł mieć świadczone blisko domu, ale już chirurgia powinna być prowadzona w ośrodkach o dużym doświadczeniu, bo zwiększa prawdopodobieństwo jakościowych świadczeń.

Niepokój budzi fakt, że ośrodkiem monitorującym (wcześniej koordynującym) ma być ośrodek o największych zasobach, czyli duże centra onkologii, a nie te ośrodki, które najlepiej leczą. To nie jest właściwe podejście. Sieć ma promować jakość, a nie ilość, i chodzi o to, by ta jakość była rzeczywiście promowana. Prof. Adam Dziki, który w Powiatowym Szpitalu w Brzezinach prowadzi Centrum Leczenia Chorób Jelita Grubego, stworzył rejestr kliniczny, po to by sprawdzić, jak raka jelita grubego operują członkowie jego zespołu. Tych, którzy robili to nie najlepiej, przekierował na inne operacje.

Tak więc niektóre małe ośrodki starają się budować tę jakość, jednak wciąż nie mamy możliwości porównywania wyników różnych placówek. I nie chodzi o to, by te słabsze wytykać palcem czy zamykać, ale o to, żeby je podciągnąć. Te ośrodki, które miałyby dobre wyniki leczenia, powinny zostać koordynującymi i uczyć te słabsze, jak dojść do lepszych wyników. Dla dobra chorych.

Najlepsze efekty leczenia chorób nowotworowych osiąga się w USA, gdzie 70-80 proc. pacjentów przeżywa co najmniej 5 lat. W Unii Europejskiej takich chorych jest 60-70 proc., a w Polsce – około 50 procent. Dlaczego w Polsce wyniki leczenia raka są tak złe?

Powodów jest całe mnóstwo:

  • nieprawidłowo określona strategia dla tej dziedziny,
  • słaba organizacja i jakość profilaktyki,
  • trudności w uzyskaniu świadczeń na czas, czyli kolejki,
  • marna jakość diagnostyki,
  • brak dostępu do terapii zgodnych z aktualną wiedzą medyczną,
  • płacenie przez NFZ za wykonaną procedurę, bez względu na jej jakość i docelowy efekt zdrowotny,
  • brak rejestrów.

To tylko część problemów odpowiedzialnych za fatalne rezultaty leczenia nowotworów w Polsce. Teraz, po ponad roku szalejącej epidemii i trudnościach pacjentów z uzyskaniem świadczeń – te wyniki będą jeszcze bardziej dramatyczne. Trzeba więc zrobić wszystko, co w naszej mocy, by ten trend odwrócić. I o to apelujemy do decydentów.

MEDYCZNE RANKINGI. NAJLEPSI SPECJALIŚCI W TRÓJMIEŚCIE I NA POMORZU

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto