Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czwarta fala pandemii zbiera śmiertelne żniwo. Dyrektor szpitala: "W miesiąc zmarło tyle osób, co przed pandemią przez cały rok"

Patrycja Dziadosz
Patrycja Dziadosz
Koronawirus zbiera swoje śmiertelne żniwo. W ciągu ostatniej doby zmarło ponad 560 osób, a od początku pandemii prawie 91 tys. To mniej więcej tyle, ile mieszkańców ma Nowy Sącz. - Czwarta fala to fala zgonów - przyznaje Łukasz Wegrzyn, dyrektor szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej, największej placówki w Małopolsce leczącej chorych na koronawirusa.

FLESZ - Pandemia nie zwalnia tempa

od 16 lat

Tylko od początku grudnia tragiczny bilans pandemii to ponad 6,7 tys. zgonów. W piątek Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że zmarło 566 osób - 31 z nich to mieszkańcy Małopolski. Tak wysoka liczba zgonów w skali kraju to pokłosie szczytu czwartej fali, która na szczęście od kilku dni zaczyna opadać. W piątek nowych zakażeń było 24 226, a więc blisko o 20 proc. mniej niż przed tygodniem.

Na COVID-19 umierają coraz młodsi

Wątpliwości co do tego, że czwarta fala pandemii charakteryzuje się ogromną śmiertelnością, nie mają dyrektorzy, ani lekarze ze szpitali covidowych. - Czwarta fala to fala zgonów - przyznaje Łukasz Wegrzyn, dyrektor szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej, największej placówki w Małopolsce leczącej chorych na koronawirusa.

Na potwierdzenie swoich słów przytacza dane: - Przed pandemią w naszym szpitalu miesięcznie umierało 20-25 pacjentów. Teraz są miesiące, gdy umiera ich ponad 100. W samym listopadzie odnotowaliśmy 126 zgonów. Dla porównania, to niewiele mniej niż przez cały rok umiera pacjentów w szpitalu w Krynicy Zdroju. Są dni, gdy na odprawach ordynatorzy raportują po 15 zgonów jednej doby - dodaje Wegrzyn.

Medycy zgodnie przyznają, że pacjenci mieliby większe szanse na przeżycie, gdyby wcześniej zgłaszali się do szpitali. Niestety, wielu z nich zwleka z tą decyzją, do momentu aż nie są w stanie oddychać, a saturacja jest na dramatycznie niskim poziomie.

- Trafiają do nas przeważnie młodzi ludzie w wieku 40-50 lat. W przerażającej większości to osoby niezaszczepione. Wydaje im się, że są na tyle silni, że organizm sobie poradzi. Okazuje się, że tak nie jest. Gdy decydują się na zgłoszenie do szpitala, koronawirus w ich organizmie zdążył zostawić już nieodwracalne szkody. Niestety, wtedy musimy stosować leczenie objawowe, które nie zawsze przynosi takie efekty, jakbyśmy tego chcieli - tłumaczy dr Friediger, dyrektor szpitala Żeromskiego w Krakowie.

A dyrektor Węgrzyn dodaje: - To bardzo przykry widok, gdy nie możemy nic zrobić. A wystarczyłoby, gdyby pacjent się zaszczepił. W grudniu zmarło u nas 64 pacjentów, z czego 50 było niezaszczepionych.

Jednak apele lekarzy od tygodni nie przekonują antyszczepionkowców. Nie trafiają do nich żadne argumenty medyków, a zapowiedzi obowiązkowego szczepienia traktują jak zamach na wolność. W Polsce wykonano dotąd 45 mln 081 tys. 352 szczepienia przeciw COVID-19. W pełni zaszczepionych, czyli dwiema dawkami preparatów, a także szczepionką Johnson&Johnson jest 20 mln 780 tys. 909 osób. Stanowią oni około 54 proc. społeczeństwa. Małopolska w rankingu szczepień znajduje się na 10. miejscu. W pełni zaszczepionych mieszkańców województwa jest 1 mln 544 tys. 580 osób - co stanowi około 46 proc. populacji regionu

Wirus nie omija najmłodszych

Czwarta fala pandemii to także dramat najmłodszych pacjentów. Covidowy oddział dziecięcy w krakowskim szpitalu im. Stefana Żeromskiego pęka w szwach. Rzeczywistość jest taka, że aby przyjąć zakażone dziecko, inne trzeba wypisać.

- Dziennie na oddział przyjmujemy nawet po kilkanaścioro dzieci. W tej fazie pandemii obserwujemy zdecydowanie inny przebieg COVID-19 u małych pacjentów. To, co wcześniej było rzadkością u dzieci: niewydolność oddechowa taka, że musimy używać sprzętu do inwazyjnej wentylacji, w tej chwili staje się codziennością - mówi nam dr Lidia Stopyra, szefowa oddziału zakaźnego dzieci szpitala im. Żeromskiego w Krakowie.

Niestety, jak dodaje, COVID-19 powoduje u nich coraz poważniejsze powikłania: udary, zapalenia mięśnia sercowego, ale też zaostrzenia chorób przewlekłych.

- Jak w przypadku każdej choroby liczy się czas, jeśli pacjent do nas trafi szybko, mamy zdecydowanie większe szanse na skuteczne leczenie. Niestety, coraz częściej dzieci trafiają do nas bardzo późno, nawet w 10-11 dobie od wystąpienia pierwszych objawów zakażenia. Są to pacjenci z domów, w których neguje się istnienie koronawirusa, a rodzice są antyszczepionkowcami. Do ostatniego momentu zwlekają więc z wizytą w szpitalu pomimo wystąpienia objawów u dzieci - dodaje dr Stopyra.

Tymczasem od czwartku można już szczepić przeciwko COVID-19 dzieci w grupie wiekowej 5-11 lat. Najmłodsi dostają preparat Pfizera w dawce pediatrycznej - 10 mikrogramów. Jak słyszymy w krakowskich punktach szczepień, zainteresowanie rodziców jest spore. Drugą dawkę preparatu dzieci mogą przyjąć po 21 dniach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Czwarta fala pandemii zbiera śmiertelne żniwo. Dyrektor szpitala: "W miesiąc zmarło tyle osób, co przed pandemią przez cały rok" - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto